wtorek, 26 czerwca 2018

Dog games summer, czyli nasz debiut.

Początkowo plan był taki żeby zadebiutować we frisbee na Latających Psach w Warszawie. Jednak jakiś miesiąc temu w mojej głowie pojawił się pomysł żeby pojechać na DG Summer. Zapisałam nas na dog dartbee, ale ostatecznie na miejscu w sobotę zmieniłam konkurencję na frizglity. Co właściwie samo w sobie i tak było szalone, ponieważ pies nigdy w życiu nie próbował połączenia agility i frisbee razem. Ale zacznijmy od początku!
fot. Adriana Jaworska
Bardzo chciałabym móc napisać, że podróż do Warszawy minęła nam spokojnie i bez komplikacji, ale...Hope praktycznie jakieś 10 minut przed dotarciem do Lublina postanowiła zwymiotować w autokarze. Na całe szczęście miałam pod ręką ręczniki i chusteczki, więc nim pan kierowca się zorientował (albo może wolał udawać, że nie widzi 😂) zdążyłam ładnie posprzątać. A na dworcu była akcja pies w łazience i mycie łap w umywalce. Chyba nawet nie umiem opisać miny pana, który siedział w kanciapie i zbierał pieniądze za korzystanie z WC. Musicie jednak wiedzieć, że wyglądałam wtedy pewnie jak jakiś rumun z torbami, który mył psa na dworcu także cóż... :D
Jak już ogarnęłam psa i siebie spotkałam się z Adą od Everesta ( O TYMI TUTAJ ) i z Lublina ruszyliśmy prosto do Kaput na zawody. Kiedy byliśmy już praktycznie na samym miejscu zawodów postanowiła jeszcze raz sobie bełtnąć jakimiś resztkami. Ale Ruda pełna kulturka, oszczędziła chociaż kocyk. Dziecko musiało coś zjeść w piątek wieczorem i takie były tego efekty, bo z moich rąk nie dostała nic aż do samej Warszawy, ale tym oto sposobem zyskała nowy pseudonim - ŚWINKA RZYGOWINKA! Poza tymi dwiema sytuacjami była bardzo grzeczna i przespała podróż. Także Hope musisz wiedzieć, że jakoś Ci wybaczam te Twoje dzikie wybryki! Ale błagam nie rób tak więcej!

fot. Ola Zalewska

Pogoda była dość kiepska. Padało, wiało i niczym nie przypominało to lata. Na szczęście na ratunek przyszła super ekipa z najlepszego namiotu pod słońcem! Dzięki dziewczynom nawet kiepska aura nie zepsuła tego weekendu, a śmiechom i żartom nie było końca. Trzyosobowy namiot? Spokojnie zmieścił jakieś 8 osób i 4 psy! 
Jako, że w sobotę nie startowaliśmy to nadrobiliśmy to krótkim spacerem do lasku obok. A w efekcie tego powstało kilka cudownych fotek! Wiecie jakie to fajne uczucie kiedy całe życie to wy robicie swojemu psu zdjęcia, a potem nagle dostajecie fotki od kogoś? Nadal nie mogę przestać się nimi zachwycać.

fot Wiktoria Dębczyńska 


Co do samego startu to pod tym względem nie mogło być lepiej! Podczas naszego występu obok pola przebiegł pieseł, a Hope nawet na niego nie spojrzała! Jej jedynym celem przez te kilkadziesiąt sekund była praca ze mną. Aport jak zwykle super, motywacja 100% i przede wszystkim obie miałyśmy z tego fun. Gdyby nie moje nieogarnięcie (na przyszłość wiem, że lepiej wziąć jeden dysk niż dwa i zamotać się, bo nie wiem którym rzucić xD) to piesek wypadłby jeszcze lepiej. Ostatecznie skończyłyśmy z 65p i miejscem 22 na 38 teamów, więc debiut uważam za udany:D  A dla tych, którzy nie widzieli zapraszam na filmik TUTAJ :)




fot.Adriana Jaworska

Podsumowując:  to był jeden z najlepszych weekendów w tym roku! Super ludzie, super pieski i świetna atmosfera. Nie możemy się doczekać kolejnych Dog Gamesów! :D
I jeszcze raz dziękuję za super zdjęcia i super towarzysto <3

2 komentarze:

  1. Dobrze Hope, to był kocyk dog chowa, nie jakieś byle co xD.
    Dzięki za miłe towarzystwo :D i cieszę się że zdjęcia się podobają :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje!
    To super, że wyjazd na zawody był udany. Poszło wam naprawdę świetnie. Cudowne zdjęcia!
    Pozdrawiamy,
    Oliwia, Plato i Carrie

    OdpowiedzUsuń