wtorek, 5 listopada 2019

Walczymy!

Jakiś czas temu nasza mała emerytka zaczęła mieć problemy z oczkami. 
Z racji swojego wieku to nic niezwykłego, ale jednak zaczęłam się martwić. Na szczęście przez pierwszy miesiąc zwykłe kropelki zapuszczane 2-3 razy dziennie pomagały. Niestety nic nie trwa wiecznie i jakieś 3 tygodnie temu zaczęło robić się poważniej. 




W pewien poniedziałkowy wieczór zaniepokoiło mnie lewe oczko Betii. Było zamglone i wyraźnie pokazywała, że ją bolało. Od razu spakowałam psa w samochód i pojechałyśmy do naszego weterynarza. Po obejrzeniu Czarnej zalecił nam stosować przez 3 dni krople i przyjść na kontrolę. 
No więc przez te 3 dni stosowałam się do zaleceń weterynarza i obserwowałam psiaka. Niestety
z okiem nie było poprawy i nadal sprawiało ból. No nic, pojechałyśmy na wizytę kontrolną
i dostałyśmy zalecenie udać się do okulisty. Jak tylko wróciłam do domu z Betii zadzwoniłam do kliniki i umówiłam się na następny dzień na badania. 

Przede wszystkim bałam się jak Ona zniesie podróż, bo rzadko kiedy jeździ autem, a co mówić o przejechaniu 55km w jedną stronę do kliniki. Poza tym ma już 10,5 roku także nie chciałam bardzo narażać jej na stres, ale niestety nie było wyjścia. Na szczęście całą drogę grzecznie leżała na fotelu obok i tylko co jakiś czas mnie zaczepiała noskiem żeby ją pogłaskać. 

Po badaniach wynik był jednoznaczny - jaskra. Zalecenie było takie żeby podawać leki plus krople
i za 4 dni kontrola.
Przy okazji badania okulistycznego Pani zaleciła nam zrobić podstawowe wyniki z krwi żeby wykluczyć możliwość jaskry z cukrzycy, a także z racji zwykłego bezpieczeństwa, ponieważ suczka ma już 10,5 roku, więc trzeba było sprawdzić czy wszystko ok. 



Przyszedł wtorek, znowu zapakowałam psa w auto i znowu jazda do kliniki. Zostawiłam tam psiaka na ok 3h, bo przy okazji wcześniejszej wizyty umówiłam się na ekg i echo serca żeby już całkiem zbadać psinkę i wiedzieć na czym stoimy. 

Bałam się strasznie tych wszystkich wyników, bo jest już starsza i nie wiadomo co tam mogło wyjść. 
Po powrocie do kliniki nasza Pani weterynarz szczegółowo omówiła mi wszystkie wyniki i obecną sytuację plus zaproponowała dwa wyjścia dotyczące chorego oka. 


Przede wszystkim moje obawy były niepotrzebne. Badania z krwi wyszły bardzo ładnie, serduszko też ładnie (widoczne lekkie szmery, ale to nic wielkiego jeszcze). Gorzej było z lewym okiem.
Mimo podawania leków stan oka się nie poprawiał. Dostałam do wyboru dwa wyjścia :
1. Dalsze leczenie oka zastrzykami - tutaj 50/50 szans, bo albo jeden zastrzyk by pomógł albo pomogło by 6 zastrzyków, plus też niekoniecznie by to skutkowało.
2 - Zabieg usunięcia oka.

Podziękowałam za wizytę, wróciłam do domu z psiakiem i zaczęłam się zastanawiać co zrobić. 
Przede wszystkim brałam pod uwagę komfort psiaka i to co dla niego będzie najlepsze. 
Ostatecznie zapadłą decyzja o usunięciu oka. Była to bardzo ciężka decyzja, ale uznałam, że to będzie najlepsze wyjście z tej sytuacji skoro Betka i tak na to oko nie widziała, a tylko sprawiało jej ból. Nie miałam też wielkich powodów do obaw co do samej operacji, ponieważ jej stan ogólny pozwalał na taki zabieg i było bardzo małe ryzyko, że coś pójdzie nie tak.


Obecnie mija tydzień od operacji. Betii czuje się bardzo dobrze, a rana ładnie się goi. 
Po operacji nie wyglądało to za ładnie, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej!:)
W piątek jedziemy na kontrolę i ściąganie szwów.



A ja muszę szczerze powiedzieć, że nie znam drugiego tak dzielnego psa jak Betiś. 
Mimo, że wiele przeszła to przez cały ten czas nieustannie machała swoim krótkim ogonkiem i cieszyła się życiem jakby nigdy nic. 

Teraz pozostaje dbać o to by rana całkiem się zagoiła, a psiak wrócił do normalnego życia.
Także trzymajcie kciuki! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz